II.2.6 - special bonus #5 i 1/2 czyli jak najwyższe organy zachęcały do aktywności obywatelskiej
Prawdziwie wzruszyliśmy się czytając jak Ministerstwo Cyfryzacji zachęca do testowania instytucji państwowych przez "białe kapelusze" (czyli do uprawiania czegoś w rodzaju cyfrowej odmiany "sygnalizacji obywatelskich")
"Nie ma systemu idealnego. Regularnie słyszymy o tym, że różnego rodzaju podatności są wykrywane w nawet najbardziej zaawansowanych systemach – mówi Robert Kośla, dyrektor Departamentu Cyberbezpieczeństwa w Ministerstwie Cyfryzacji. – Dlatego nieocenioną rolę pełnią ci, którzy te podatności wychwytują i informacje na ich temat przekazują do zainteresowanych stron – dodaje."
"- Nikt nie jest doskonały. Dlatego cieszymy się, że są takie osoby i firmy, które kierując się profesjonalizmem i dobrem wspólnym analizują systemy, wychwytują podatności i reagują – mówi dyrektor Robert Kośla"
"Co więcej, w ramach Strategii - „w celu wykorzystania potencjału społecznego w zakresie cyberbezpieczeństwa” - propagowane będzie testowanie zabezpieczeń w modelu tzw. „bug-bounty”. To mówiąc najprościej – „polowanie” na błędy."
https://www.gov.pl/.../white-hat---cyfrowi-dzentelmeni-na...
Wręcz popłakaliśmy się ze wzruszenia czytając takie deklaracje. I z pewnością popłakalibyśmy się jeszcze bardziej gdyby nie doświadczenia z informowaniem o błędach/bugach najwyższych organów w państwie.
W poście (https://www.facebook.com/milanleakspl/posts/pfbid02rzH9U7UetSRgUTRz73AFfiNDAAQ4fPPtmfkMWw7zadQUf2sXfkUAxuWWnb6dACHjl) opisaliśmy nieruchomość NN dla której na na skutek pewnego splotu okoliczności wyjątkowo zjawiskowo wyszło nie tylko to, iż lokalne instytucje prowadzą sprawy dotyczące tej nieruchomości w innym porządku prawnym niż wynikający z zasady ciągłości Państwa Polskiego na linii IIRP-PKWN/PRL - IIIRP, ale też że organy nadzoru nie uważają tego za nieprawidłowość. Przy czym sprawa była ewidentna bo w tym drugim porządku prawnym nieruchomość ewidentnie nie tylko ma inny stan prawny, ale też parametry techniczne. Sprawa więc od początku wyglądała jak jakiś błąd/bug w procedurach obowiązujących w instytucjach IIIRP.
Gdy po raz pierwszy zwrócono się w związku z tą sprawą do najwyższych organów w państwie (znaczy kolegów Ministerstwa Cyfryzacji) oczywistym było iż w organach nadzoru dzieje się coś dziwnego. No chyba, że ktoś uważa za normę potwierdzanie o prawidłowości procesowania spraw związanych z nieruchomością tak jakby na jej miejscu znajdował się inny obiekt niż jest w terenie, księgach wieczystych oraz dokumentacji w aktach sprawy, oraz odmowę wyjawienia skąd się takie rewelacje wzięły.
Zainicjowało to przedziwną korespondencję.
W końcu skarżący aż zagryzali pazury czekając na każdą kolejną korespondencję w oczekiwaniu czego jeszcze dowiedzą się z niej o funkcjonowaniu nowoczesnego demokratycznego państwa prawa i jego najwyższych organów.
W efekcie po ok. dekadzie do bimbalionów korespondencji z organami nadzoru doszły bimbaliony korespondencji z najwyższymi organami w państwie i pod ciężarem segregatorów z całą korespondencją zawaliła się solidna szafa. Co mocno zirytowało skarżących bo była to bardzo dobra szafa. Nie chcąc ryzykować kolejnej szafy skarżący postawili najwyższym organom w państwie coś w rodzaju ultimatum. Albo cała sprawa w ciągu miesiąca zostanie zaadresowana jako dysfunkcja organów nadzoru, albo przyjmują do wiadomości iż nie jest to żadna dysfunkcja, ale obowiązujące w instytucjach IIIPR oraz prawidłowo stosowane przez nie procedury.
Najwyższe organy w państwie nie zechciały dopatrzeć się w sprawie dysfunkcji organów nadzoru. Potwierdziły tym samym o istnieniu tych wysoce interesujących procedur.
Po tym przełomowym (aczkolwiek cokolwiek zaskakującym) odkryciu sprawa zrobiła się już prosta.
Skarżący co prawda nie znali się może specjalnie na instytucjach państwowych, za to znali się na innych formach systemów rozproszonych działających w oparciu o predefiniowane procedury i uznali, że wszystkie one muszą działać według podobnych zasad. W ten sposób w ciągu zaledwie kilku miesięcy (aczkolwiek wymagało to przerzucenia sporej ilości materiałów) udało się namierzyć błąd/bug w systemie prawnym wynikający z nieuwzględnienia przez SN kilku niuansów historycznych oraz sposoby jego propagacji na kolejne instytucje IIIRP (https://fikumikuwpowiaciku.weebly.com/fiku-miku...)
Skarżący po namierzeniu tego błędu/buga zadziałali jak typowe "białe kapelusze" opisali ślicznie ten błąd/bug oraz jego skutki i wysłali m in do kolegów Ministerstwa Cyfryzacji, które tak zachęca do praktykowania tej cyfrowej wersji sygnalizacji obywatelskich.
Niestety okazało się, Ministerstwo Cyfryzacji najwyraźniej zapomniało poinformować nawet swoich kolegów w innych Ministerstwach (a także Kancelarii Premiera, SN, KRS itp), że należy mieć więcej zrozumienia, a wręcz zachęcać. do aktywności obywatelskiej w modelu "białych kapeluszy". Bowiem najwyższe organy w państwie znowu uparły się, że to nie ich sprawa lub udawały, że są nieczynne.
Mimo iż stosunek najwyższych organów w państwie do sygnalizacji obywatelskich okazał się delikatnie mówiąc oziębły to i tak okazały się oszałamiającym sukcesem Udowodniły bowiem ponad wszelką wątpliwość, że w zakresie zainteresowań najwyższych organów w państwie:
Tyle w zakresie "białych kapeluszy" i otwartych kanałów komunikacji pomiędzy obywatelami i biurokracją (w szczególności rządową). Możemy co najwyżej jeszcze nieco złośliwie zauważyć, że skoro taki jest stosunek do sygnalizacji obywatelskich dotyczących poważnego błędu/buga w systemie prawnym podważającego podstawy funkcjonowania IIIRP (w sytuacji gdy jedno z ministerstw do działalności „białych kapeluszy” samo zachęca) to ciekawe co by było gdyby jakiś obywatel zauważył, że hmm... po Alejach Ujazdowskich jadą ruskie czołgi i postanowił poinformować np Kancelarię Premiera, że zaraz może mieć gości. Bo obstawiamy, że nadgorliwy obywatel dowiedziałby się, że to nie sprawa Kancelarii Premiera bo Aleje Ujazdowskie to droga gminna wiec wszelkie uwagi należy kierować do odpowiedniego wydziału Urzędu Miasta st. Warszawy, a w ogóle to Kancelaria Premiera nie jest od dróg gminnych, ale wielkiej polityki i nie ma czasu zajmować się duperelami Względnie Kancelaria Premiera udawałaby, że jest nieczynna
A mówiąc już całkiem poważnie , to cały czas nie możemy objąć naszymi małymi rozumkami dlaczego najwyższe organy w państwie tak gorliwie od ponad dekady ciężko pracują by z czegoś co na pierwszy rzut oka wyglądało na jakiś gminno-powiatowy duperel zrobić hmm.... problem z gatunku prawa międzynarodowego o ile nie międzygalaktycznego, bo sprawa jest cały czas w toku
a) W końcu gdyby po otrzymaniu jednego czy dwóch pism chociaż jeden z najwyższych organów w państwie zażądał wyjaśnienia dlaczego podległe mu organy nadzoru potwierdzają o prawidłowości procesowania spraw tak jakby na miejscu rzeczywiście istniejącej nieruchomości znajdował się jakiś inny obiekt, to sprawa nie byłaby niczym więcej niż jakiś małym, nieistotnym, lokalnym wałkiem (względnie pomyłką). W końcu na tym etapie korespondencja była ograniczona co najwyżej do kilkudziesięciu dokumentów i kilkunastu pracowników organów nadzoru. Nie byłoby więc nawet podstaw do podejrzeń, że może chodzić o jakąś, większą ponad lokalna, sprawę.
b) Po kilku latach ilość sztuk korespondencji z organami nadzoru wzrosła do kilkuset, a pracowników organów nadzoru wypowiadających się w sprawie do ponad setki. Przy takim wolumenie już co prawda nie dało się sprawy zaadresować jako odizolowanej lokalnej nieprawidłowości. Była jednak jeszcze możliwość zaadresowania sprawy jako punktowej dysfunkcji organów nadzoru, czyli sprawy ograniczonej, co prawda już nie do jednej niewielkiej miejscowości, ale co najwyżej województwa. Jednak najwyższe organy w państwie zamiast sprawę zamknąć postanowiły dalej ciężko pracować, by hmm... pokazać, że sprawa ma zdecydowanie większy potencjał.
c) Po ponad dekadzie korespondencji ilość materiału była na tyle duża, że stało się możliwe na jego podstawie dokładne zidentyfikowanie zarówno błędu/buga w systemie prawnym IIIRP jak i procedur jego propagacji stosowanych przez instytucje IIIRP.
Na tym etapie nie jest co prawda już możliwe zamkniecie sprawy jako punktowej dysfunkcji organów nadzoru, ale cały czas jest możliwe zamknięcie sprawy w obrębie struktur III RP jako przejaw szokującej niekompetencji biurokracji zasiedlającej jej instytucje (w szczególności te najwyższego szczebla). A tym samym odcięcie się od tego błędu/buga i wykazanie, że nie wynika on z celowej polityki państwa. Jednak jak na razie najwyższe organy w państwie zachowują się tak jakby hmm... ich ambicją było tłumaczenie na forum międzynarodowym, że żadna siła polityczna w IIIRP nie ma nie ma kontroli nad biurokracją zasiedlającą jej instytucje nawet gdy zaczyna ona samowolnie przepisywać porządek międzynarodowy
Co prawda właściciele nieruchomości NN usiłują jeszcze przemówić do rozsądku najwyższym organom w państwie. Wydaje się jednak, że skończy się na forum międzynarodowym ( o ile nie międzygalaktycznym, bo jak napisaliśmy powyżej sprawa jest cały czas rozwojowa, a nigdy nie należy nie doceniać potencjału dobrze wysezonowanej biurokracji)
Tak więc wiele wskazuje, ze Milanówek, dzięki swoim "nierozwiązywalnym" problemom z nieruchomościami, ma szansę stać się międzynarodową (o ile nie międzygalaktyczną sensacją
obrazek: pismo z KPRM z którego wynika iż biurokratyczne kadry tej przeszacownej instytucji chyba cały czas żyją w świecie, w którym hmm... na miejscu rzeczywiście istniejącej nieruchomości znajduje się znacjonalizowany w trybie reformy rolnej zamek Królewny Śnieżki zasiedlony przez „lokatorów”, oraz najechany kilka lat temu przez „mafię”, która go przebudowała przy pomocy tresowanych korników, zakopała w ogródku „lokatora”, a na drukarce 3D wyprodukowała stosy dokumentów pokazujących istnienie innej rzeczywistości faktyczno-prawnej niż zamek Królewny Śnieżki i przez dziurkę od klucza powrzucała je do różnych instytucji Tylko bowiem w takiej rzeczywistości są podstawy , by KPRM mógł napisać, że to co pokazuje nieruchomość NN to nie jego sprawa i nie obawiać się, że skończy tłumacząc się na forum międzynarodowym
"Nie ma systemu idealnego. Regularnie słyszymy o tym, że różnego rodzaju podatności są wykrywane w nawet najbardziej zaawansowanych systemach – mówi Robert Kośla, dyrektor Departamentu Cyberbezpieczeństwa w Ministerstwie Cyfryzacji. – Dlatego nieocenioną rolę pełnią ci, którzy te podatności wychwytują i informacje na ich temat przekazują do zainteresowanych stron – dodaje."
"- Nikt nie jest doskonały. Dlatego cieszymy się, że są takie osoby i firmy, które kierując się profesjonalizmem i dobrem wspólnym analizują systemy, wychwytują podatności i reagują – mówi dyrektor Robert Kośla"
"Co więcej, w ramach Strategii - „w celu wykorzystania potencjału społecznego w zakresie cyberbezpieczeństwa” - propagowane będzie testowanie zabezpieczeń w modelu tzw. „bug-bounty”. To mówiąc najprościej – „polowanie” na błędy."
https://www.gov.pl/.../white-hat---cyfrowi-dzentelmeni-na...
Wręcz popłakaliśmy się ze wzruszenia czytając takie deklaracje. I z pewnością popłakalibyśmy się jeszcze bardziej gdyby nie doświadczenia z informowaniem o błędach/bugach najwyższych organów w państwie.
W poście (https://www.facebook.com/milanleakspl/posts/pfbid02rzH9U7UetSRgUTRz73AFfiNDAAQ4fPPtmfkMWw7zadQUf2sXfkUAxuWWnb6dACHjl) opisaliśmy nieruchomość NN dla której na na skutek pewnego splotu okoliczności wyjątkowo zjawiskowo wyszło nie tylko to, iż lokalne instytucje prowadzą sprawy dotyczące tej nieruchomości w innym porządku prawnym niż wynikający z zasady ciągłości Państwa Polskiego na linii IIRP-PKWN/PRL - IIIRP, ale też że organy nadzoru nie uważają tego za nieprawidłowość. Przy czym sprawa była ewidentna bo w tym drugim porządku prawnym nieruchomość ewidentnie nie tylko ma inny stan prawny, ale też parametry techniczne. Sprawa więc od początku wyglądała jak jakiś błąd/bug w procedurach obowiązujących w instytucjach IIIRP.
Gdy po raz pierwszy zwrócono się w związku z tą sprawą do najwyższych organów w państwie (znaczy kolegów Ministerstwa Cyfryzacji) oczywistym było iż w organach nadzoru dzieje się coś dziwnego. No chyba, że ktoś uważa za normę potwierdzanie o prawidłowości procesowania spraw związanych z nieruchomością tak jakby na jej miejscu znajdował się inny obiekt niż jest w terenie, księgach wieczystych oraz dokumentacji w aktach sprawy, oraz odmowę wyjawienia skąd się takie rewelacje wzięły.
Zainicjowało to przedziwną korespondencję.
- Skarżący podnosili w niej, że organy nadzoru potwierdzają iż prawidłowym jest prowadzenie postępowań dla fikcyjnej (innej iż rzeczywiście istniejąca) nieruchomości. Najwyższe organy w państwie odpowiadały, że to nie ich sprawa lub udawały, że są nieczynne (czyli nie odpowiadały w ogóle)
- Skarżący podnosili w niej, że organy nadzoru potwierdzają iż prawidłowym jest nie respektowanie praw nabytych w dobrej wierze w oparciu o rękojmię ksiąg wieczystych. Oraz iż takie stanowisko organów nadzoru podważa wiarygodność ksiąg wieczystych (na których oparty sjest jakby na to nie patrzeć cały system kredytów hipotecznych, a tym samym obrót gospodarczy) Najwyższe organy w państwie odpowiadały, ze to nie ich sprawa lub udawały, że są nieczynne (czyli nie odpowiadały w ogóle)
- Skarżący podnosili w niej, że organy nadzoru potwierdzają, iż prawidłowym jest wymuszanie utrzymania nieruchomości w stanie zagrażającym zdrowiu , a tym samym uniemożliwianie jej należnego wykorzystania. Najwyższe organy w państwie odpowiadały, ze to nie ich sprawa lub udawały, że są nieczynne (czyli nie odpowiadały w ogóle)
- Skarżący wskazywali, że potwierdzanie przez organy nadzoru o prawidłowości urzędowego certyfikowania "zmartwychwstania" z Powązek czy nakazywania odkręcenia fikcyjnego zaworu ośmiesza powagę państwa . Najwyższe organy w państwie odpowiadały, że to nie ich sprawa lub udawały, że są nieczynne (czyli nie odpowiadały w ogóle)
- Skarżący wskazywali, że skoro organy nadzoru traktują prawa i dokumenty jakimi posługuje się strona skarżąca jako "nieważne" tj w domniemaniu powstałe w wyniku przestępstwa to sprawa powinna być jawnie wyjaśniona przez instytucję od przestępstw, a nie poprzez traktowanie ich (skarżących) jak mafię której robi się łaskę, że nie wyciąga się jej przekrętów. Najwyższe organy w państwie odpowiadały, że to nie ich sprawa lub udawały, że są nieczynne (czyli nie odpowiadały w ogóle)
W końcu skarżący aż zagryzali pazury czekając na każdą kolejną korespondencję w oczekiwaniu czego jeszcze dowiedzą się z niej o funkcjonowaniu nowoczesnego demokratycznego państwa prawa i jego najwyższych organów.
W efekcie po ok. dekadzie do bimbalionów korespondencji z organami nadzoru doszły bimbaliony korespondencji z najwyższymi organami w państwie i pod ciężarem segregatorów z całą korespondencją zawaliła się solidna szafa. Co mocno zirytowało skarżących bo była to bardzo dobra szafa. Nie chcąc ryzykować kolejnej szafy skarżący postawili najwyższym organom w państwie coś w rodzaju ultimatum. Albo cała sprawa w ciągu miesiąca zostanie zaadresowana jako dysfunkcja organów nadzoru, albo przyjmują do wiadomości iż nie jest to żadna dysfunkcja, ale obowiązujące w instytucjach IIIPR oraz prawidłowo stosowane przez nie procedury.
Najwyższe organy w państwie nie zechciały dopatrzeć się w sprawie dysfunkcji organów nadzoru. Potwierdziły tym samym o istnieniu tych wysoce interesujących procedur.
Po tym przełomowym (aczkolwiek cokolwiek zaskakującym) odkryciu sprawa zrobiła się już prosta.
Skarżący co prawda nie znali się może specjalnie na instytucjach państwowych, za to znali się na innych formach systemów rozproszonych działających w oparciu o predefiniowane procedury i uznali, że wszystkie one muszą działać według podobnych zasad. W ten sposób w ciągu zaledwie kilku miesięcy (aczkolwiek wymagało to przerzucenia sporej ilości materiałów) udało się namierzyć błąd/bug w systemie prawnym wynikający z nieuwzględnienia przez SN kilku niuansów historycznych oraz sposoby jego propagacji na kolejne instytucje IIIRP (https://fikumikuwpowiaciku.weebly.com/fiku-miku...)
Skarżący po namierzeniu tego błędu/buga zadziałali jak typowe "białe kapelusze" opisali ślicznie ten błąd/bug oraz jego skutki i wysłali m in do kolegów Ministerstwa Cyfryzacji, które tak zachęca do praktykowania tej cyfrowej wersji sygnalizacji obywatelskich.
Niestety okazało się, Ministerstwo Cyfryzacji najwyraźniej zapomniało poinformować nawet swoich kolegów w innych Ministerstwach (a także Kancelarii Premiera, SN, KRS itp), że należy mieć więcej zrozumienia, a wręcz zachęcać. do aktywności obywatelskiej w modelu "białych kapeluszy". Bowiem najwyższe organy w państwie znowu uparły się, że to nie ich sprawa lub udawały, że są nieczynne.
Mimo iż stosunek najwyższych organów w państwie do sygnalizacji obywatelskich okazał się delikatnie mówiąc oziębły to i tak okazały się oszałamiającym sukcesem Udowodniły bowiem ponad wszelką wątpliwość, że w zakresie zainteresowań najwyższych organów w państwie:
- nie leży fakt istnienia uwarunkowań prawnych, które sprawiają, że instytucje IIIRP w pewnych okolicznościach potwierdzają o bezpośredniej ciągłości prawnej pomiędzy III RP a niemiecką administracją z lat 1939-1945 (i to nawet sytuacji kiedy nie da się zwalić winy za to na żaden „komunistyczny bałagan”)
- nie leży fakt istnienia uwarunkowań prawnych, które sprawiają, że instytucje IIIRP w pewnych okolicznościach negują ciągłość porządku prawnego na linii IIRP - PKWN/PRL - IIIRP (czyli de facto także Traktat Wersalski i Poczdamski będące podstawą istnienia IIIRP oraz gwarantem przebiegu jej granic)
- nie leży nawet to, że postawa najwyższych organów w tej sprawie (a konkretnie tolerowanie wzmiankowanych uwarunkowań prawnych) może mieć znaczenie prawne w rozumieniu prawa międzynarodowego z uwagi na tzw. casus Ihlena.
Tyle w zakresie "białych kapeluszy" i otwartych kanałów komunikacji pomiędzy obywatelami i biurokracją (w szczególności rządową). Możemy co najwyżej jeszcze nieco złośliwie zauważyć, że skoro taki jest stosunek do sygnalizacji obywatelskich dotyczących poważnego błędu/buga w systemie prawnym podważającego podstawy funkcjonowania IIIRP (w sytuacji gdy jedno z ministerstw do działalności „białych kapeluszy” samo zachęca) to ciekawe co by było gdyby jakiś obywatel zauważył, że hmm... po Alejach Ujazdowskich jadą ruskie czołgi i postanowił poinformować np Kancelarię Premiera, że zaraz może mieć gości. Bo obstawiamy, że nadgorliwy obywatel dowiedziałby się, że to nie sprawa Kancelarii Premiera bo Aleje Ujazdowskie to droga gminna wiec wszelkie uwagi należy kierować do odpowiedniego wydziału Urzędu Miasta st. Warszawy, a w ogóle to Kancelaria Premiera nie jest od dróg gminnych, ale wielkiej polityki i nie ma czasu zajmować się duperelami Względnie Kancelaria Premiera udawałaby, że jest nieczynna
A mówiąc już całkiem poważnie , to cały czas nie możemy objąć naszymi małymi rozumkami dlaczego najwyższe organy w państwie tak gorliwie od ponad dekady ciężko pracują by z czegoś co na pierwszy rzut oka wyglądało na jakiś gminno-powiatowy duperel zrobić hmm.... problem z gatunku prawa międzynarodowego o ile nie międzygalaktycznego, bo sprawa jest cały czas w toku
a) W końcu gdyby po otrzymaniu jednego czy dwóch pism chociaż jeden z najwyższych organów w państwie zażądał wyjaśnienia dlaczego podległe mu organy nadzoru potwierdzają o prawidłowości procesowania spraw tak jakby na miejscu rzeczywiście istniejącej nieruchomości znajdował się jakiś inny obiekt, to sprawa nie byłaby niczym więcej niż jakiś małym, nieistotnym, lokalnym wałkiem (względnie pomyłką). W końcu na tym etapie korespondencja była ograniczona co najwyżej do kilkudziesięciu dokumentów i kilkunastu pracowników organów nadzoru. Nie byłoby więc nawet podstaw do podejrzeń, że może chodzić o jakąś, większą ponad lokalna, sprawę.
b) Po kilku latach ilość sztuk korespondencji z organami nadzoru wzrosła do kilkuset, a pracowników organów nadzoru wypowiadających się w sprawie do ponad setki. Przy takim wolumenie już co prawda nie dało się sprawy zaadresować jako odizolowanej lokalnej nieprawidłowości. Była jednak jeszcze możliwość zaadresowania sprawy jako punktowej dysfunkcji organów nadzoru, czyli sprawy ograniczonej, co prawda już nie do jednej niewielkiej miejscowości, ale co najwyżej województwa. Jednak najwyższe organy w państwie zamiast sprawę zamknąć postanowiły dalej ciężko pracować, by hmm... pokazać, że sprawa ma zdecydowanie większy potencjał.
c) Po ponad dekadzie korespondencji ilość materiału była na tyle duża, że stało się możliwe na jego podstawie dokładne zidentyfikowanie zarówno błędu/buga w systemie prawnym IIIRP jak i procedur jego propagacji stosowanych przez instytucje IIIRP.
Na tym etapie nie jest co prawda już możliwe zamkniecie sprawy jako punktowej dysfunkcji organów nadzoru, ale cały czas jest możliwe zamknięcie sprawy w obrębie struktur III RP jako przejaw szokującej niekompetencji biurokracji zasiedlającej jej instytucje (w szczególności te najwyższego szczebla). A tym samym odcięcie się od tego błędu/buga i wykazanie, że nie wynika on z celowej polityki państwa. Jednak jak na razie najwyższe organy w państwie zachowują się tak jakby hmm... ich ambicją było tłumaczenie na forum międzynarodowym, że żadna siła polityczna w IIIRP nie ma nie ma kontroli nad biurokracją zasiedlającą jej instytucje nawet gdy zaczyna ona samowolnie przepisywać porządek międzynarodowy
Co prawda właściciele nieruchomości NN usiłują jeszcze przemówić do rozsądku najwyższym organom w państwie. Wydaje się jednak, że skończy się na forum międzynarodowym ( o ile nie międzygalaktycznym, bo jak napisaliśmy powyżej sprawa jest cały czas rozwojowa, a nigdy nie należy nie doceniać potencjału dobrze wysezonowanej biurokracji)
Tak więc wiele wskazuje, ze Milanówek, dzięki swoim "nierozwiązywalnym" problemom z nieruchomościami, ma szansę stać się międzynarodową (o ile nie międzygalaktyczną sensacją
obrazek: pismo z KPRM z którego wynika iż biurokratyczne kadry tej przeszacownej instytucji chyba cały czas żyją w świecie, w którym hmm... na miejscu rzeczywiście istniejącej nieruchomości znajduje się znacjonalizowany w trybie reformy rolnej zamek Królewny Śnieżki zasiedlony przez „lokatorów”, oraz najechany kilka lat temu przez „mafię”, która go przebudowała przy pomocy tresowanych korników, zakopała w ogródku „lokatora”, a na drukarce 3D wyprodukowała stosy dokumentów pokazujących istnienie innej rzeczywistości faktyczno-prawnej niż zamek Królewny Śnieżki i przez dziurkę od klucza powrzucała je do różnych instytucji Tylko bowiem w takiej rzeczywistości są podstawy , by KPRM mógł napisać, że to co pokazuje nieruchomość NN to nie jego sprawa i nie obawiać się, że skończy tłumacząc się na forum międzynarodowym